Działalność Grzegorza Piramowicza kojarzy się z czymś tak wielkim i trudnym, że niemal niemożliwym i bardzo odległym dla nas. Tymczasem niełatwo byłoby w XVIII wieku znaleźć kogoś bardziej rozumiejącego oczekiwania współczesnych uczniów. Nie tylko dlatego, że nasz patron jako pierwszy w Polsce pomyślał o lekcjach wychowania fizycznego czy przerwach między zajęciami. Nie dlatego też, że w swoim biegu po wiedzę starał się zawsze o „piątkę”.

Grzegorz Piramowicz (1735 – 1801)

Najważniejszy wśród nauczycieli naszej szkoły, wspominany nie tylko w jej murach od ponad dwóch wieków, Grzegorz Piramowicz, sam był kiedyś dzieckiem. Chodził do szkoły, innej od tej, którą znamy – bardziej rygorystycznej i obciążonej obowiązkiem zdobywania wiedzy encyklopedycznej. Oznacza to, że mały Grześ uczył się na pamięć wielu rzeczy opisanych dziś w ogólnodostępnej, łatwej w użyciu encyklopedii, znajdującej się prawie w każdym domu. Niejednokrotnie pewnie miał problem, by zdążyć z odrobieniem pracy domowej i nieraz przekonał się, że musi liczyć sam na siebie. Był Ormianinem, a więc należał do grupy stanowiącej mniejszość w naszym kraju. Być może musiał pokonywać dodatkowe przeszkody, by ukończyć szkołę.

W czym przypominał dzisiejszego ucznia?

Najbliższe nam wydaje się w młodym Piramowiczu to, że ciągle był w biegu. Biegł po dyplom ukończenia szkoły, po zdobycie wybranego zawodu, po realizację swoich marzeń. Wciąż był w ruchu, pokonując kolejne odcinki w jednym z wielu biegów płotkarskich z przeszkodami, jakim jest zdobywanie wiedzy.

Postanowił zostać księdzem. Dzięki temu dobrze poznał szkołę – przygotowanie do życia zakonnego trwało prawie do trzydziestego roku życia. W 1763 roku przyszły patron naszej szkoły przyjął święcenia kapłańskie. W czasie dziesięcioletniej służby w zakonie jezuitów Grzegorz Piramowicz pisał kazania, tłumaczył prace napisane w różnych językach i uczył. Zajmując się wieloma wymagającymi cierpliwości zadaniami, starał się znaleźć sposób na szybsze i skuteczniejsze zapamiętywanie wiadomości. W 1767 roku wydał książkę pt. Bajki Fedra, która miała ułatwić naukę obowiązkowej wtedy łaciny. To tak, jakby na trasie wspólnego dla wszystkich uczniów biegu przez płotki usunął jedną z większych przeszkód.

Można powiedzieć, że Piramowicz pracował na kilku etatach, a po powrocie z pracy odpoczywał… pisząc, na przykład, wiersze. Nic dziwnego, że inni bardzo cenili jego zaangażowanie. Król Stanisław August odznaczył naszego patrona medalem z napisem Sapere auso (z łac. „miej odwagę posługiwać się własną mądrością”). Tak dziękowano w  XVIII wieku osobom potrafiącym wybiegać myślą w przyszłość. Już wtedy, w epoce oświecenia, zwrócono uwagę nie tylko na obowiązki ucznia, ale i jego prawa. Grzegorz Piramowicz pisał, między innymi, o porzuceniu kar cielesnych na rzecz podejścia psychologicznego do młodzieży. Oznacza to, że młody człowiek uczył się sam oceniać swoje postępowanie. Nauczyciel zaś z surowego egzaminatora i sędziego zmieniał się powoli w doradcę i przewodnika ucznia.

Wkrótce jednak pojawiły się poważne przeszkody na drodze postępujący reform szkolnictwa. Nadeszły trudne czasy dla wszystkich mieszkańców naszego kraju: lata 1772 – 1795. Znikaliśmy z mapy Europy. Kiedy trzy państwa występują przeciw jednemu, możliwe są dwa rozwiązania. Można oczekiwać nieuchronnej klęski lub zrobić coś takiego, co nie pozwoli zapomnieć o przegrywającym. Grzegorz Piramowicz wybrał drugie rozwiązanie, znajdując się wśród najaktywniejszych ówczesnych uczonych, którzy postanowili wykorzystać swoje umiejętności dla ratowania kraju. Nauka stała się jednym z trwalszych pomostów łączących pokolenia. Po upadku zakonu jezuickiego nasz przyszły patron zerwał z własnymi przyzwyczajeniami do sposobu nauczania, by znaleźć skuteczniejsze metody zdobywania wiedzy. Wiedział, jak pracuje szkolnictwo w innych państwach – jako wizytator szkół zwiedził Włochy, Szwajcarię, Niemcy i Francję. Chętnie korzystano z jego doświadczeń podczas pracy nad nowym projektem, jakim była Komisja Edukacji Narodowej. Piramowicz szybko został sekretarzem Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych, które powstało wkrótce po utworzeniu Komisji Edukacji Narodowej (1773 i 1775). Dziś powiedzielibyśmy, że nasz patron pracował w ministerstwie oświaty (obie organizacje były najważniejszymi instytucjami związanymi ze szkołą). Ktoś musiał opracować programy, przygotować podręczniki, a także informować inne kraje o efektach pracy związanej z polską nauką. Dużo obowiązków spadło właśnie na Grzegorza Piramowicza jako sekretarza. Wszystko wskazuje na to, że Człowiek, który czuwa nad naszą szkołą, bardzo lubił swoją pracę i nie narzekał na nadmiar zajęć. Tym, którzy postępowali inaczej mówił: „Jest (…) powinnością Twoją sposobić się do tej wielkiej wagi posługi dla ludzi. Nie rozumiej, że kiedy umiesz czytać, pisać i liczyć, jużeś zdatny, jak należy dawać wychowanie dzieciom”.

Ksiądz Grzegorz Piramowicz był nauczycielem z powołania, czyli kimś, kto na różne sposoby próbował ułatwić uczniom trudną sztukę zdobywania wiedzy. Kto wie, czy nie jako jeden z pierwszych pomyślał o tym, że uczyć można także przez zabawę. Na jego lekcjach z pewnością nie zabrakłoby lubianych przez dzieci metod aktywizujących. Na przerwach także okazywałby zainteresowanie i służył radą. Stałby na szkolnym korytarzu i dopytywał, jak poszedł sprawdzian. Interesowałby się naszą sprawnością fizyczną i pewnie nie rozumiał, dlaczego niektórzy nie chcą brać udziału w lekcjach wychowania fizycznego. Zapewne dostałby wychowawstwo, czyli jedną z klas pod swoją opiekę – zabiegał przecież o współpracę nauczycieli z rodzicami. Zresztą, troskę o relacje z drugim okazywał Piramowicz w kontaktach z przedstawicielami różnych grup społecznych. Świadczą o tym tytuły jego najbardziej znanych prac. W 1785 roku ukazał się Elementarz dla szkół parafialnych adresowany do uczniów. Dwa lata później, jako dodatek do Elementarza, wydane zostały słynne Powinności nauczyciela skierowane do nauczycieli, wychowawców i rodziców.

Kiedyś aktywny uczestnik, dziś – wierny kibic każdego zawodnika wyruszającego po wymarzony puchar w niezmiennym biegu przez płotki z przeszkodami. Każdego dnia Grzegorz Piramowicz wita nas przy wejściu do szkoły, zapowiadając, że będą działy się rzeczy wielkie i ważne, czyli dotyczące nas wszystkich.

Opracowała: Sylwia Grzeszna